W pewnym morzu żyły ryby, które nie mogły oddychać bez wody.
Dlatego zawsze trzymały się blisko siebie i, oczywiście, zawsze przebywały w wodzie. Wiedziały, jak dalece absurdalne byłoby, gdyby wyskoczyły na ląd. Morze dawało im poczucie spełnienia. Trwały zanurzone w NIM, a ONO przepełniało ich siłą i absolutem, opływało ich z zewnątrz, nasycało od środka.
- Trzymaj się rodziny. W grupie raźniej - matka przestrzegała córkę, rybi ojciec wołał na małe "rybiątka". Starsze ryby zgodnie przytakiwały.
Aż któregoś dnia, do rybek doszła wiadomość, o niebezpiecznym rekinie, pływającym w pobliżu. Cała ławica wystraszyła się nie na żarty.
Po burzliwej dyskusji rada wojenna obmyśliła sposób, jak najbezpieczniej przetrwać czas ataku.
Starcy i dzieci miały schować się do kryjówek. Przywódca chciał, żeby cała reszta pozostała przed rafą koralową. Wszyscy razem mieli rozproszyć grubego drapieżnika. Mądry wódz, był tak wyrozumiały, że również i tym, którzy się bali pozwolił pozostać w kryjówkach.
Zalecił, żeby gorąco myśleli o "walczących", prosił, żeby dodawali otuchy.
Zimny prąd przeszył wody.
Smród drapieżcy coraz intensywniej drażnił nawet najdrobniejsze skrzela.
Zagrożenie zbliżało się bez wątpienia.
Zgodnie z zaleceniami przywódcy najstarsi pochowali się w rafie, biorąc ze sobą dzieci.
Wypłynął więc on sam przed miejsce schronienia czekając na silnych młodych. Rad, z powodu chytrego planu. Pewien wygranej.
Lecz mijały kolejne minuty.
Nikt nie przychodził.
Specjalnie zalecił, nawet tym starszym silnym, żeby nie przychodzili, był tak pewien, że na pewno przypłynie cała zgraja rybich wojowników.
Nie wiedział, że Ci wojownicy, w swojej nadgorliwości opuścili morze.
Nie wiedział, że czekał na tych co usychali pod drzewami na lądzie.
- poświęcimy się, zostawimy naszą ławice, jakoś przeżyjemy bez wody. Jak będzie nas mniej, nikomu nic się nie stanie - myślały rybki zapominając o ABSOLUCIE morza.
Tak bardzo się bały?
Nie.
Myślały, że są odważne. Najodważniejsze i roztropne. Po co pchać się w ręce rekina?
dobrowolnie oddały życie, poświęciły swoją potrzebę bycia w wodzie na rzecz całej wspólnoty.
Tymczasem rekin zbliżał się i czuł strach. Odór fałszywej ofiary śmierdział gorzej niż on sam.
Zaśmiał się
Wtem ujrzał przed sobą przywódcę ławicy. Z nim, w buńczucznym szyku ustawiły się dwie stare rybki. Nie wyobrażały sobie zostawić wodza samego. Nie bały się śmierci.
"Co tam żyć, jeśli można godnie umrzeć. W pełni, ufnie stać się JEDNYM z morzem." Przybyły z uśmiechem, nawet nie zapytały gdzie się podziali tamci młodzi. Nie narzekały gotowe stoczyć ten ostatni bój.
Potrząsnęły płetwami. Wypłynęły na spotkanie z rekinem.
Po kilku sekundach było już po wszystkim.
Udało się
Rekin odpłynął
zginęli wszyscy w trójkę
Także Ci na lądzie. Gorliwie wierząc, że ich hipokryzja ocaliła ławicę.
Jedynie krab śmiał się do rozpuku. Obserwował to wszystko z oddali.
REKIN WCALE NIE PRZYPŁYNĄŁ
Trzej wojownicy zdechli z przerażenia
TO NIE BYŁ REKI|N
TAK CUCHNĄŁ SMUTEK
RYBIEGO POŚWIĘCENIA
- Które z rybek postąpiły słusznie?
zapytasz a ja Ci nie odpowiem. Spójrz na siebie w lustrze.
- Wierzysz?
odpowiesz w spojrzeniu, zdziwieniem.
- Jeśli ryba kojarzy Ci się z czymś więcej uśmiechnij się. Miej odwagę.
Nie usychaj na lądzie.
Idź do Źródła.
ŻYJESZ po to, żeby umrzeć.
UMRZESZ po to, żeby
ŻYĆ
Komentarze
Prześlij komentarz