pod jabłonią

 gdy drzewa rdzewieją

poświatą wieczoru

i korony mają w ogniu

ostatnich promieni

 

wychodzę

zbierać jabłka

do koszyka

oddzielić dorodne od zgniłych

zachować

te co mniej

szkody wyrządziły

spadając

 

schylam się powoli

z wyczuciem

jak w tańcu

przyklękam przed

soczystym zapachem

rozwoju

przyklękam i trwam

w zadumie

aby swym gestem nie zagłuszyć

ciszy chwili

zbioru

 

co za rozkosz

ja wciąż po imieniu

z naturą

obcuje

 

wchodzi mi po skórze

muska źdźbłami traw

nie pozwala uciec

- wieczorną porą

pod jabłonią

zbieram jabłka

jak uczynki

dobre chwalę, za złe ganię…

siebie?

 

przyszłam zbierać

chociaż sama spadłam

zbita leże pod jabłonią życia

tyle nędzy

robaków i larw

 

niedojrzały policzek wyciągam ku

płomieniom słońca

- już zachodzi

spala się w  koronach drzew

- już zachodzi

choć ja sama siebie nie pozbieram

 

a koszyczek mój pełny  owocu

zielonego

zlituj się nade mną

złocisty PROMIENIU

podnieś mnie!

niech się w twym blasku

duszy mojej

KWAŚNE JABŁKO

zarumieni

 

 

 

 

 

 

Komentarze