wata cukrowa mgły
w słodkawym półmroku
zlepia z sobą
masywne sylwetki gór
- w niej ginie ciężki oddech
śpiących zboczy i turni
w oddechu czuwanie
na falach drżenia
ciszy
pieśń słowika
szeptane skoki jego
bosych stóp
Dokąd dośpiewasz pielgrzymie
podniebny?
Gdzie doleci szelest dźwięków
twoich treli
słodszych
bardziej niż z waty mgła?
duszą o świcie zrywam się
choć ciałem niedrgniętym
trwam jeszcze
we śnie
pod waniliowym pierzem
z mgły
a góry?
zielone tułowia
chudych świerków i sosen
kołyszą się lekko
mrużąc powieki
przed wschodzącym słońcem
- już kołuje nad nimi
jakby orzeł w miedzianej zbroi
wysadzanej złotem
błyszczy się
przysiada na grani
- na tej co całą noc czuwała
kiedy zrywam się o świcie
naglona natchnieniem
spragniona
choćby jednego
SŁOWA
potwierdzenia szukam
w pokornych sylwetkach drzew
co jak kosmyki włosów
okrywają
nagą skamieniałość gór
potwierdzenia szukam
w tej prostocie świtu
w porannym chłodzie
MARZ-n-Ę
zastygając w zapytaniu
o niewiele zabiegam
tylko o ten jeden
SŁOWA SZCZYT
Komentarze
Prześlij komentarz