przeglądam się w lustrze Twego
świtu
jutrzenko
śledząc
ciepłego blasku promyk
tańczący na pomoście
między
szmaragdami źrenic
jakże dziwny jest ten wynalazek –
człowiek
ręce dwie i
nogi
nadmuchane
CIAŁO
na cieniutkim sznurku losu
wisi
niby kukła z teatrzyku lalek
w dół pociągniesz
- nisko się skłania
szarpniesz w górę
- drgnie niesiona siłą rozpędu
uniesie się
marzeniem
o niespełnionym locie
tyle sprzeczności
w jednym kawałku materiału
co mówią, że wodą w większości
JEST
choć się nie przelewa
i to wszystko
na cieniutkim patyku
niby lizak – GŁOWA
jak landrynka
pudrowana makijażem
cudzych myśli
i to wszystko
nie odporne na wirusy świata
szwankujący system
do wymiany
jeszcze tylko
TA
lniana powłoka
co ma w sobie więcej
genów Turynu
- na niej szkic
odbicia
CZYJEGOŚ oblicza
w każdym człowieku
DUSZA
niby całun
gdy zawrze organizmu woda
ona jedna
WYPARUJE
mgłą nadziei
z zużytego materiału
roztaczając wokół
słodki zapach
kwiatowego olejku
Komentarze
Prześlij komentarz