na drodze stanęła mi
szopa
- prosta chata drewniana
pachnąca
żłobem
wilgocią
i …
mlekiem
dzień już się chylił
a słońce swoje ogniste policzki
oparło na poduszce
z czerwonego dachu
pobliskiego domostwa
zadrżałam z zimna
gdyż długo błądziłam
nie znajdując schronienia
a wiatr szumiał
między drzewami
śpiewała sowa
na liściaste dzwonki
kapiąc
grała
krystaliczna woda
stanęłam nie wiedząc
co robić
czy wchodzić do środka?
- odstraszał mnie
mój własny światopogląd
i zapach
i szopka
wszystko było dziwne
idąc stałam
patrząc nie widziałam
ledwie weszłam
już klęczałam
aż do przebudzenia
śniło mi się że
znalazłam
dziecko
„owinięte w pieluszki
i złożone w żłobie”
śniła mi się
JEGO Matka
Mąż tej Matki
chwilkę po mnie
przyszli pastuszkowie
Komentarze
Prześlij komentarz