idź

 


idź i nie grzesz więcej

- jestem bezdomna

trzymam w dłoni

GROSZek

zielony

pare

złotych

na obiad

 

między palcami

prześwituje pustka

 

myśli

za dużo by pomieścić

w słowach

- tu na chodniku

uczucia

te same

jak te co pod dachem

 

jestem bezdomna

to nic

kiedy do pracy wołają

siadam

na chodniku

 

tam jest moja praca

- całkiem dobry zarobek

dniówka zapewniona

pare

złotych


GROSZek

 

na obiad będzie

fasolowa

 

paciorki zielone różańca

CHLEBA naszego powszedniego

- tylko chleba

nam potrzeba

 

jestem bezdomna 

- jestem BEZ

- to jak rana cięta kłuta

nożem

prosto

w same skronie

- myśl przybłąkana

jestem

niewidzialna

 

to nie taka łatwa sztuka

- niewidzialną dłonią sięgać w przestrzeń

łapać niewidzialne słowa

tchem jednym

śpiewać

błogosławić niewidzialnym

 

szczęścia szukać

choć go nie widać

 

między

brukowaną kostką

na ulicy

szczęście chowa się

w szparach

- tam znajduję

okruszki

 

- Pani da …!

- idź i nie grzesz więcej

- jestem bezdomna

to moja choroba

bez- domu

bez- wolna

 

świadomość zatapiam

w butelce 

- wolałabym być już u – BOGA

 

przez palce prześwituje

bieda

w dziurawych rękawiczkach

wszystko szare dookoła

tak się staram

wyciągnąć dłonie

pochwycić szanse

na kolory

 

w barwy się przyodziać

zaśpiewać kolędy

przy kominku siedzieć

- tu mnie tylko ogrzewa moja własna

nędza

- wstyd że nie mam

więcej

 

- idź i nie grzesz więcej

wstanę

w ustach brzęczy moneta

pójdę

choć mi mokrym

śladem

po ubraniu ścieka

człowieczeństwo

 

tym razem się

uda





Komentarze