a ja wciąż
w ciele pielgrzymuję
z dala
od mego Pana
jestem tu
by śpiewać pieśni
wydeptanych kroków
szum
pocałunków
błahych na skraju drogi
ciągnę za sobą wór pokutnika
w nim mam
to co niebu nie przystoi
- w ustach wciąż
zbyt słodki smak
brunatnej ziemi
- ŻYJĘ
by czuć więcej
nie tylko własną
skórę
jestem człowiekiem
przechodnim
z jednego dnia na drugi
się obracam
śniąc o tym co
po śnie
przechodzę
z chwili w chwilę
będąc tutaj
z chmurami śmieje się
gdy deszcz przekroczy granice promieni
i ludzi zaskoczy
grad zastępując tęczą
niespodziewane
lubię bardziej
od nadziei na lepsze
wolę wiarę w cuda
bez nadziei się nie uda
- mówią
kiedy przechodzę
śpiewam
w utęsknieniu wzdycham
jestem tutaj tylko przez chwilę
pielgrzymuję
drżąc na grani
w kaftanie sumienia
w otchłań wpatrywać się lubię
bo mi przypomina
że to co tu czynię
krawędzią jest
dobrego i złego
w ciele wciąż uwięziona
błogosławię swoje skronie
że w kruchych myślach czasem złapią
te co ważne
pozostawią
inne
psom oddadzą
to nie moja zasługa
dziękować za niespodziewane
po ludzku jest to niemożliwe
być wesołym kiedy inni płaczą
oni nie wiedzą
jak z tęsknoty usycham
będąc z dala od mojego Pana
szarpie się w strunach
nie mieszczę
tego co w sercu
pieszczę
aż śnić zacznę
od nowa
to co po śnie przychodzi
to co wieczne
obrazy: https://www.catawiki.pl/l/21350377-dawid-figielek-pielgrzym
Komentarze
Prześlij komentarz