głębia zmysłów
ciszą
największą
nie mieszczącą
nawet mgnienia słowa
tam w dolinie
doznań nieprzeciętnych
potokami nie płyną
spełniane życzenia
tam szept
się roznosi
- złoto bez uszczerbku
rubinem się mieni
pieśń o nie-pojęciu
w bezmiarze
cierni
pustkowie szczytów
- wysp bezludnych
na morzu wyobraźni
tylko tak możesz rozpoznać
że poznałeś wiele
kiedy nie widzisz nic
wciąż
będąc na powierzchni
by ciało
zanurzając
swe krańce w otchłaniach
pragnienia
z-nacz-y/e-nia nabrało
i mogło przelewać
siebie w Obecność
- kruchy dotyk cudu
nicość
w nieskończoność
w zamian bez niczego
stajesz więc w poprzek
cienia własnego
nie pojmując
- to jest właśnie
przyczyną
rozbiegu
na końcu ścieżki
gdy potrzeba latać
staraj się bardziej patrząc
nic nie widzieć
unieść się w przestrzeń
lekki jak piórko
wtedy pałając
cierpieniem tajemnym
ponad
wzniesiesz głowę
rozpaloną
wtedy pośród rozległego braku
wiara nie uschnie
- ona się w ciemności
zrodzi
tak się w trędowatym grobie
trędowate
ciała
odciskają w glebie
półowalne kształty
świadków
zmartwychwstania
- nic nie widzą
nic nie słyszą
nic nie czują
są by wierzyć
że się uda
mimo mroków
poznać drżenie
zdolne serce rozpromienić
Komentarze
Prześlij komentarz