rozwiana radość
unosi się na wietrze
niczym
ptak
w strzępach
rozgoryczenia
nadzieją smutku
uśmiech
kwitnący w polu
pod chabrowym sklepieniem
zastyga pamięć
o dobroci
rozmarzona
ulica zbóż
pełna
przechodnich chwastów
wyrywam się sobie
na dłoni kładę
głowę
co jak pomarańcza
mam skórę utwardzoną
tuszowaniem wad
- miąższ się rozlewa
dopiero kiedy nóż
przetnie
skorupę
pewnie
otwarta na świata pole
podziwem
zaczerwienię się
cytrusowa
horyzont niebieski
co jak róża krwisty
przenika spojrzeniem
glebę
rodzącą dobro
- tam owoce drzew
nadziei
zielenią się wcześniej
radość
unosi się na skrzydłach
żurawiny
korale zaplecione
oczekiwaniem
wszystko drży
zasłuchaniem
bliżej ziemi
wypatruję
pęknięć
tam gdzieś w głębi
dusza ma ukrywa
zatracenie
wybrzmiewam
słodyczą
pamięci
ciesząc się z tego
że kiedyś byłam
dobra
miedź
żałością zalewa
wyblakłe drzewa
chylące czoła przed
końcem
gdzie zawisła głowa
pomarańczowa
na dłoniach które nie wytrzymały
ciężaru spadania
tam jaskra-wi się trawa
wypleciona koronkami
płatków
w twardej skorupie
pomarańczowego życia
u-charakter-yzowana
swoboda czucia
choć zmierzch
liście układa do snu
pod kołdrą cieni
póki nie zasnę całkiem
może się na nowo
opierzę
duszę skrzydlatą
- unosząc
opuszczę gniazdo
smutek
Opatrz-(nością)-ę
przyśnię

Komentarze
Prześlij komentarz