spadanie
kropla po kropli
uczuć
o zmierzchu
na poduszkę
- tak dusza się kładzie
zmęczona
rosząc poszewkę świętością
ukrytą w drobnostkach
po dniu całym w łachmanach
szukam sposobu
by się na nowo przyodziać
w wieczność
rachunki codzienności
gubiąc w pościeli
jak złote myśli
pisane wierszem
zostaję z sumieniem
mętnym od nadmiaru
rozmaitych marzeń
- stojąc pośrodku
pragnień i zdarzeń
chcę tylko dojść
do Tego
kim naprawdę jestem
spadanie świetlistych promieni
zachodu
na trzciny łamiące swe dłonie
przy brzegu
to modlitwa przed snem
jak przed pogrzebem
już się jezioro chyli ku
ciemności
już oczy zamyka pod kapą
wieczoru
tylko szmaragd
wiosennej zieleni
jeszcze pocałunkiem pieści wyobraźnię
by zaraz zniknąć
- za oknem
tak samo jak
w ciepłej pościeli
drzewa sny mają
rozgałęzione
nad ziemią
skupione unoszą głowy
śnią
że nie są zielone
tylko
bladoniebieskie
- jak oko
Boga
spojrzenie ukryte
w jednym kawałku pasteli
impresja miłości
błękitem przenika
przez ściany domów
tam gdzie się człowiek
położył znużony
wibruje ziemia
w dłoniach
Stworzyciela
odpoczywają granie
w Jego ramionach
spadanie
smutku na rozdroże
wrażeń
zatrzymuje się
w pocałunku
skłaniam się na noc
- sobą roszę
poduszkę
tak łatwiej będzie
Dobru
wyparować
kiedy już ciało
utraci oddech
Komentarze
Prześlij komentarz