uobecnienie

 



 

w szkarłat przyodziane

słońce

 -

hostia

ukryta w monstrancji

nieba

 

schodzi za miedzę

czule spogląda na ziemie

- takie pożegnanie

dobranoc

Stwórcy ze stworzeniem

 

jak słonecznik się rumienie

zachwytem

chcąc być bardziej

krwistym makiem

nie doceniam

że ważniejsze

by być

sobą

 

w samo-BÓ-j-STWIE

rozmyślenia

w niedocenianiu

siebie

przeceniam

 

szczyty

rozczarowań

pielęgnuje w sobie

podczas gdy

cudem słońce

mą głowę

wyzłaca

troskliwym pocałunkiem

 

niezasłużenie

znaczę więcej

niż myślałam

że złą glebę wybrałam

i, że nie dam rady

 

 

podczas gdy jestem

ja

- zazdrosna o odcienie maku

jest  bardziej

Ten, który rdzę wybiela

- zachodem

się

mieni

alba ziemi

- kapłan księżyc

już dłonie unosi

pełnią dziękczynienia

 

- księżyc

co wszystko dał

by mógł

rozbłysnąć w nocy światłem

prześwitywać Chlebem

z nieba

 

błogosławię tobie ziemio!

w ten wieczór

wieczny

wcielenia

 

chcę

wytańczyć

prawdę

chwilą uniesienia

 

jeszcze nie za

późno

by zachodem się nawrócić

 

by serce zdumione

zdążało

do Tego

który ukryty w promieniach

 

czekaniem

słowa

wyśpiewa

wzruszeniem zmierzchu

kantykiem

co jak kołysanka   


Komentarze