nisko pochylona
nad ziemią
nadzieja
ku kwiatom
szepce dwa słowa
pocieszenia
zachwytem
oczekuje wzrostu
nie spieszy się
garb doświadczenia
cierpliwością podlewa
dogląda
rozwoju
policzki brudne
purpurą przyozdabia
rumianym zmęczeniem
trawą
szmaragdami liści
wysadzane włosy
złotem płatków mlecza
po stokro-ć
gładzi czule
bulwy nasion
- niech wiedzą
kłososianiem jest
błogosławi urodzajom
przechyla się na wietrze
ręce ma długie
wierzba płacząca
nad światem
który zmienił się
choć w jej cieniu
dojrzewał
zapomniał o słońcu
litania dobroci
wyszeptana
pomiędzy
grządkami
w paprociach
fartuch
niczym suknia
piaskiem
wyzłacana
słodycz sianobrania
świetlików schronienie
w jej butach
dziurawych
przez nie palce
życie obserwują co tak blisko nich się rodzi
w żyłach
soki
płyną zielone
niebieska krew
szlachetną stróżką sączy się
pod skronią
bije myśl natchniona
serce bliższe
bujnym pędom
gorejącym
mostem schodzi
pochylona
ku małym dżdżownicom
- tu buraczek
- tam kabaczek
ręce złożone
modlitwą
potem rosi
owoc swej niedoli
niczym wodą święconą
pochyla się nadzieja
przecierając czoło
podnosi
liście palmowe
co leżały zgwałcone
na drodze
łzy zbiera do
garnuszka
jeśli dzisiaj umrze
przy niedzieli
tam się zagotuje
kompot
już w dłoniach sękatych
drży maleńka szklanka
- wypij
nadzieja rozrzedzi
krew zbutwiałą
w korzeniach
odrodzi się
pamięć
- o Pierwszym Drzewie
Które Kwitnie Wiosną
Komentarze
Prześlij komentarz