nie jestem godzien

 


na milion uderzeń serca

tysiące roztargnień błahych

między planetami

rytmów stałych

kilka dziczek trędowatych

zagubionych w czasoprzestrzeni

 

gdzieś się podziewają

uciekając na płaszczyznę

wzruszeń

nieskupionych

tracą to co tu i teraz

 

duch zapodziany

w odmętach

wrażeń

pragnie tylko 

być nie widzialny 
kiedy niewytrwalość 

wstydem przyobleka

 

to za proste 

słuchać

mówić 

odpowiadać na pytania

o istnienie

świata

o początek


co mówiłeś?

 

szepczę kiedy

trzeba tańczyć

śpiewam

kiedy siedzieć trzeba

w ukryciu

 

błądzi

rozum w ciele

jest obecny w samym sobie

ale nie tam

 gdzie potrzebny

 

roztargnienie

chwili jednej

drobinami 

serca

 w gorliwość pachnącą

różami


sama się prędzej pokłuje własnymi

kolcami

poznając jak

niedoskonała jest

zapalczywość

 kwitnąca


błękitu pauza

tchnieniem innego powiewu

 

- kiedy jesteś tutaj

spod skóry ucieka

byt

nieograniczony

samym tylko czuciem

 

tam się chwila skupia

gdzie się ogień pali w winie

chleb się w ciało przeobraża

 

a ja jestem

w niedoczasie

roztargnienia

w głowie

świtam o połowie

jutra

co się stanie

co ja zrobię kiedy

budzik nie zadzwoni

o właściwej porze

czy spo-żyje

śniadanie?


 tam się chwila skupia

gdzie się ogień pali w winie

chleb się w ciało przeobraża



Wieczerza

Ostatnia

bliższym

świtaniem poranka

 

o błogosławiona chwilo !

czemu ci uciekam

kiedy

ogień płonie

w winie 

Ciało

w ciele

moim szukam

żył nabrzmiałych

wysiłkiem

skupienia


Komentarze