anioł

 


dłonią żebraczą

ziemia

garb niewinny wyciąga

ku brzegom spojrzenia

gdzie wał pustą przemierza

nadzieję  

chcąc bliżej mieć

gdy przyjdzie pora

rzucić się ku głębi

pochwycić

zapłatę należną

za tę  

cząstkę powietrza

oddaną pod zastaw

chleba

 

aż się twarz wypiecze

ciszy żarem

oddechu przesiąknie

dłoń

na wskroś wydrążona  

drogą do źródła

 

w wargach rzeźbionych

błaganiem

szept się złocistym  mieni

promieniem

dwóch rys oka

patrzących skupieniem

wąskim dłutem

- przejście

zakreślone

poza skorupę nędzarza

w ducha

 

zgięciem palców

garbi się duma

pochylona

wierzba płacząca

nad trzódką

która zaginęła

 

ziarnkiem do ziarnka

mierzona

odwaga słowa

w niej nagość się skrywa

prośbą dotyku 

 

tam rozchodzi się

ogień

między wnętrza rąk

szczytów  

uściskiem

połączonych w jedno

 

gdzie strumieniami palców

zbocza schodzą ku sobie

wzgórza porozumienia

 

między ziemią a niebem

jeziora

 

pomarszczona tafla chodnika

w nim dwa odbicia  

człowieka i anioła

Komentarze