namiotem
spiczastym
jak
Synaj
rozbije swój obóz
nad tobą
byś mógł
wzrastać
pośród burz
błogosławiony spokojem
roztoczę swe dłonie
szeroko
opieką troskliwą
i słowem dobrym
byś tlić się mógł
jaśniej
głębiej wrastać
sercem
dojrzewać
uczyć ufności
rozbłysnę nad tobą
nadzieją zieloną
słońca
doliny na oścież otworze
twym morzom
byś mógł przepływać
między wybrzeża wspomnień
wiedzieć kim jesteś
i dokąd zmierzasz
tak się postaram
byś umiał
smutki radośnie witać
litości płaszczem
okrywać
złość
byś umiał
przechadzać się
po cichu
szukać takiego dotyku
co boli
miłością wyrozumiałą
chętną poświęceń
im więcej bólu nad tobą
tym więcej mnie w tobie
im więcej twego skupienia w głąb
tam szerzej rozlane
strumienie żywe ducha
rozłożę nad tobą
palce spracowane
byś mógł siódmego dnia
odpocząć
i tak się tobą zaopiekuje
byś umiał sam
wybierać
wolnością ochrzczony
złotem
mirrą
i aloesem
tak się rozwiniesz
barwny
ochoczo
głowę wyciągniesz
dłonie chcąc dotknąć
tych co
nad tobą
tam cię pochwycę
w tęsknocie
witając cię co dzień
nie wiedząc
czy jesteś
byś mógł
gdy przyjdzie potop
rozgrzany
tym ogniem
który nie gaśnie
płomieniem
pójść ze mną
po wodzie
Komentarze
Prześlij komentarz