zasłuchani

 

posłuchaj

jak szepce zegarek

już ósma

godzina dnia

początek

lub koniec

 

gdy obok ciebie

słucham

siebie

szukam w

twych oczach

co jak dwa kryształki

tytanu

 

za tobą

siedzę

skulona

wzruszeniem

gdy pieścisz mi dłonie

słowem ciepłym

jak podpłomyk

twe

usta żurawinowe

 len na dworze

 

w noc skupieni

jedną myślą

ślubujemy

miłość

wierność

i

uczciwość śmierci

 

nie krzycz na mnie

kiedy

słowom mym brakuje

tchu

zapału tego

co na początku


ołtarzem jest nam

stół drewniany

dwie świece na stole

na nim

obrus plamiony

krwią różaną

kilka kropel kawy

 

rano

nie chciałeś

mówić do mnie

 

choć patrzyłam

na wprost

przez ciebie

ku twemu światu  wyciągałam

serce

 

teraz  nie mówię

kiedy ty wybrzmiewasz żalem

dysharmonii-uję


płacz drży

w kącikach uszu

które słyszały zbyt wiele

 

wciąż wierze

że mi wybaczysz

 

na krańcach spojrzenia

tańczą ogniki

chabrowe

niebo zachodzi za naszą

smutną głowę

 

jedno mamy serce

choć ciał dwoje

tylko śpiewaj mi

że kochasz

gdy wybaczam tobie




Komentarze