spływ baranów

wygładzona 

głowa ogolona 

dumy 

pełnej majestatu 

strzyżonego zwierza


łysy jest

by po coś 

przy-dać 

wełny siwiznę 

poczciwą 

pod zastaw 

przyszłości


stoją w szeregu 

jeden za drugim 

kolejka do golarza

na smutek 

na kaszel 

na śmierć 

bez wytchnienia

ustawić się trzeba 

po co?


nikt się nie zwierza


wszyscy stoją

za tym 

dniem

co jeden dłużej 

przeżyją w gronie 

odpowiedzialnych obywateli stada


jeden za drugim 

się goli 

bo tak wypada 


by szybciej popłynąć 

z prądem warunkowym 

świata

trzeba baranią skórę 

naoliwić 

tłuszczem z wieloryba 


potem skoczyć do wody 

kopytem wiosłować 

pozłacanym od potu 

wzdłuż trzcin szmacianych 

co jak komitet pożegnalny 

wzdychaniem 

- wiwat! odważnym


droga nie długa 

rzeką 

wnet jeziorem 

na ogonie podciągając się 

z uporem  

i tak 

póki sił 

do morza 


wszystkie płyną 

rumiane bezwstydem  

płoną im skronie 

zmęczone 

zroszone potem   

na chwale 

płyną 

choć im nie wypada 

ryby się dziwią 


cóż zrobić 

chcą płynąć ?

niech płyną 


i tak pozdychają 

zbrukane topielą 

w szaleńczym przypływie 

swego poświęcenia 

nad wyraz?

- tego już  mówić nie trzeba 


niech płyną 

dumne głowy ogolone


do nich się 

wierzby śmieją żałośnie 

dłonie wyciągają 

litością przegięte 

nad wodę 


póki jeszcze żyją 


zaraz  przyjdzie łowić 

biedne zwłoki 

bar(o)nowe 

śniade od zimna   

zasmucone oczy 

od wysiłku 

ponad miarę 


zaraz przyjdzie łowić 

zasmucone 

myśli zwierza

tuż przed metą 

z wycieczenia  

nie zaliczą już 

wybrzeża



Komentarze